- Halo, czy wszystko jest w porządku? Żyjesz? – usłyszałam głos, który
powoli docierał do moich uszu.
Otworzyłam oczy, a obraz, który ujrzałam był bardzo zamazany. Kiedy
złapałam ostrość, dostrzegłam parę piwnych oczu wpatrujących się we mnie z
troską.
- Mhm… Chyba trochę zasłabłam. – wymamrotałam i przyjrzałam się
swojemu „wybawcy”, którym okazał się… Xabi Alonso.
- Ale na pewno wszystko ok? Nie uderzyłaś się w głowę? – mężczyzna
pomógł mi wstać i zaprowadził mnie w stronę ławki, bo do tej pory siedziałam
nieprzytomna na schodach, oparta o barierkę. Uroczo.
- Nie, raczej nie. Dziękuję za pomoc. – uśmiechnęłam się blado.
- Ja cię chyba kojarzę, prawda? – piłkarz wpatrywał się we mnie
uważnie – To ty byłaś na naszym treningu a potem w poniedziałek w klubie,
prawda? Jesteś znajomą Ikera.
- Tak, miło mi, Tosia jestem. – podałam dłoń Hiszpanowi – Ty się nie
musisz przedstawiać, chyba wszyscy cię tu znają.
- Z pewnością, ale dobre wychowanie nakazuje przedstawić się damie.
Xabier. – Alonso ucałował moją dłoń. No tak, Pan Szarmancki.
- Chyba niedługo będzie nam dane częściej się widywać. Właśnie
zostałam waszą fizjoterapeutką-stażystką. Możliwe, że zemdlałam też trochę z
nadmiaru wrażeń…
- Ostatni stażyści byli beznadziejni… Albo nie znali się na robocie,
albo wykonywali ją wręcz ze zbyt dużym zaangażowaniem i kontuzje niektórych z
nas się pogłębiały. Ty wyglądasz na ogarniętą dziewczynę i mam nadzieję, że nam
nie zaszkodzisz. – Xabi zaśmiał się. – Wybacz, muszę lecieć na trening, ale
powiedz, czy na pewno już wszystko w porządku?
- Tak tak, dam sobie radę. Zamówię taksówkę i pojadę prosto do hotelu.
Dziękuję za pomoc. – odwzajemniłam uśmiech.
- Zawsze do usług droga Pani! No i do zobaczenia kiedyś gdzieś w ośrodku!
– Alonso pożegnał się i pognał w stronę stadionu.
Siedziałam na tej nieszczęsnej ławce i próbowałam ogarnąć myśli.
Miotały mną skrajne uczucia, dzika radość i olbrzymi strach przed czymś nowym.
W dodatku mój argument o nieangażowaniu się uczuciowo stracił teraz sens, bo
miałam tu zostać na dłużej. Do tego presja, olbrzymia presja. Miałam być
odpowiedzialna za zdrowie najlepszych piłkarzy świata i Europy. Zaczęłam wątpić
w siebie, pomimo tego, że w Polsce wyprowadziłam z kontuzji naprawdę wielu młodych
sportowców. Lecz mimo wszystko olbrzymia przepaść dzieliła bycie fizjoterapeutą
akademickiej drużyny sportowej a bycie fizjoterapeutą reprezentacji Hiszpanii w
piłce nożnej. Westchnęłam i poszłam w stronę postoju taksówek.
Megan czekała na mnie w hotelu. Zresztą mogłam się tego spodziewać –
moja przyjaciółka była chyba najbardziej ciekawską istotą świata!
- I co, i co, i coooooo? – dopadła mnie niemalże w drzwiach – Masz
strasznie dziwny wyraz twarzy. Nie udało się? – jęknęła.
- Udało. Dostałam miejsce na tym stażu. – odpowiedziałam.
- No to heloooł? Gdzie radość? Szampan? Euforia?
- Bo ten staż to praca jako fizjoterapeuta reprezentacji Hiszpanii. A
wiesz co to oznacza? – zapytałam.
- Och. Iker i Sergio, prawie codziennie. – Meg nie kryła tego, że jest
zszokowana moim nowym miejscem pracy.
- No właśnie. I cały misterny plan… w pizdu! – opadłam bezsilnie na
kanapę. – Mamy jakieś wino? Bo na trzeźwo chyba tego dzisiaj nie przetrawię.
- Pewnie, że mamy! – moja przyjaciółka wyjęła z szafki butelkę i
kieliszki – Ogarnij się, rozluźnij, a potem sobie spokojnie pogadamy.
Faktycznie, pozbycie się spódnicy i butów na obcasie, a także zmycie
makijażu było genialnym pomysłem. Podreptałam w dresie do pokoju i rozłożyłam
się na kanapie. Czułam się zmęczona nadmiarem emocji, a wiedziałam, że to
dopiero początek…
- Ej, Siostra, a gdzie ty będziesz mieszkać? – zapytała Meg, nalewając
nam wino.
- Dostanę mieszkanie służbowe. A staż będzie płatny. Właściwie to
nieźle się ustawiłam. – uśmiechnęłam się – Tylko ta moja słabość do Hiszpanów!
- Bo do Hiszpanów nie da się nie mieć słabości! Cudowni sąąąą… -
rozmarzyła się – Ale ale! Skoro ty tu będziesz mieć swoje gniazdko to będę
wpadać do ciebie czasami na weekendy, co?
- No pewnie! Przylatuj kiedy zechcesz! Przecież ja tu oszaleję bez
nikogo znajomego! – przewróciłam oczami – I chyba całkiem przejdę na hiszpański
tryb myślenia!
- DEAL! – Meg aż pisnęła – Weekendy w Madrycie, ależ będę miała życie!
Aż rymuję! – zaśmiała się – A ty się nie martw, Iker nie da ci tu
zginąć. To porządny facet jest, na pewno się tobą zaopiekuje! I nie patrz się
tak na mnie, dobrze będzie!
- No chyba musi być, co nie? – uśmiechnęłam się niepewnie.
Przegadałam z Megan cały wieczór. Tego mi było trzeba – przyjaciółki,
wina i relaksu. Choć na chwilę wszystkie moje niepewne myśli odeszły w dal.
Zaczęłam dostrzegać coraz więcej plusów mojej obecnej sytuacji. Wymarzona
praca, ukochane miasto, pomaganie ludziom, których uwielbiałam i szanowałam
najbardziej na świecie. Żyć nie umierać, prawda? Oczywiście moje ambicje nie
dawały mi żyć i bałam się pierwszego dnia w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Mój
szef dałby sobie za mnie rękę uciąć, więc nie mogłam go zawieść! Postanowiłam,
że będę profesjonalistką i przede wszystkim skupię się na zdrowiu moich
kochanych Hiszpanów. Rozterki sercowe muszą zejść na drugi plan.
Długo nie mogłam zasnąć. Jak zawsze przed dniem, w którym miało
wydarzyć się coś ważnego. Próbowałam wszystko zaplanować sobie w myślach,
chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zawsze moje plany nijak się
mają do rzeczywistości. Byłam od kilku dni w Madrycie, a zdążyłam poznać moich
idoli i dostać pracę, która ich dotyczyła. Niejedna osoba mogła mi
pozazdrościć, ba, na pewno dużo kobiet chciałoby być na moim miejscu. Nie
miałam prawa na nic narzekać.
- Chyba zaczynam nowy życiowy etap. Oby lepszy. – westchnęłam pod
nosem i zamknęłam oczy. Jutro czekał mnie jeden z najważniejszych dni w moim
życiu…
Jesteś genialna! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuń