wtorek, 12 lutego 2013

4. Party night.


Siedziałam na trybunach, patrzyłam na trening Królewskich i nie potrafiłam ogarnąć swoich myśli. Wzrokiem cały czas podążałam za Ramosem. Działał na mnie jak jakiś dziwny magnez, od którego nie mogłam się odczepić. Owszem, zawsze mi się podobał, jak zresztą spora część zawodników Realu, ale teraz miałam ochotę się na niego rzucić. Równocześnie nadal facetem idealnym pozostawał dla mnie Iker. Czułam się jak uwięziona między młotem a kowadłem, między uczuciami a cielesnością.
- No pięknie. – usłyszałam od Megan.
- Hmmmm? – zapytałam, patrząc na nią nieprzytomnie.
- Wpatrujesz się w Ramosa jak nie przymierzając, sroka w gnat. Tylko nie wiem czy Twój wzrok chce go pożreć czy zabić.
- Co? W jakiego Ramosa? – próbowałam nie okazywać żadnych emocji związanych z blondasem – Zamyśliłam się po prostu i wzrok mi się zawiesił, głupolu.
Urywając temat, wyjęłam aparat i zaczęłam pstrykać fotki Królewskim. Nareszcie mogłam w pełni wykorzystać prezent, który dostałam od przyjaciół na moje 25. urodziny – obiektyw dostosowany do fotografii sportowej. Muszę przyznać, że sprawdzał się idealnie. Iker prezentował się w bramce nadzwyczaj dobrze i udało mi się uwiecznić go na kilku naprawdę niezłych ujęciach. Byłam szczęśliwa, że będę miała tak wyjątkową pamiątkę z pobytu z Madrycie. Po Casillasie „pomęczyłam” trochę Karima, potem Xabiego, Cristiano, aż w końcu w zasięgu mojego pola widzenia znalazł się Sergio. „Niech będzie, w końcu zawsze go podziwiałam. Nie mogę zachowywać się jak jakiś dzikus tylko dlatego, że długo nie miałam faceta, a ten akurat na mnie działa.” – pomyślałam. Jedno zdjęcie, drugie, trzecie… Nagle Ramos zatrzymał się i zaczął patrzeć dokładnie w moim kierunku. Puścił oczko i pobiegł dalej. A ja oczywiście akurat w tym momencie nacisnęłam spust migawki, och! Po dłuższej chwili Meg wyrwała mi z rąk aparat.
- No pokaaaż! Cykasz te zdjęcia i cykasz, chcę zobaczyć!
Oddałam przyjaciółce moje „dziecko” (tak nazywałam swój ukochany aparat, z którym nie rozstawałam się od 18. roku życia) i czekałam na uwagi.
- Jednak ten obiektyw był świetnym pomysłem na prezent! Musze powiedzieć reszcie ekipy, że trafiliśmy w dziesiątkę! – cieszyła się jak dziecko.
- Trafiliście. – przytaknęłam – Ale nawet nie chcę myśleć, ile was to kosztowało.
- I nie myśl! Przecież dobrze zarabiamy! Jeszcze kilka wywiadów ze znanymi sportowcami i dostanę awans w redakcji a wtedy to la bamba, będę ustawiona idealnie! – odpowiedziała uśmiechnięta Megan, cały czas przeglądając zdjęcia – O rety, jaki uroczy Iker! Koniecznie będziesz musiała wysłać mu te fotki, są kochane!
- Wywołam je sobie i powieszę w antyramie w moim gabinecie. Będą mi przez całe życie przypominać te wakacje… - rozmarzyłam się lekko.
- Jaki bojowy Karim! I Xabier! A Cristiano jaki uroczy uśmiech! – przeżywała dalej – O… o żesz w mordę.
- Hmmm? Co? – zapytałam.
- Nie wiem jak ty to zrobiłaś. Jak trafiłaś z tym ujęciem. Ale do cholery, Sergio Ramos jest tutaj seksiakiem stulecia! Moja gazeta zapłaciłaby ci porządne pieniądze za to zdjęcie! – przyjaciółka pokazała mi dokładnie to foto, którego się spodziewałam.
Owszem, było rewelacyjne. Było prawie idealne. Przystojny sportowiec w swoim żywiole, spocony, włosy lekko opadają mu na czoło. Odgarnia je i zawadiacko mruga w stronę fotografa. O Boże.
- Ach daj spokój! Te zdjęcia to moja pamiątka, a nie towar dla jakiejś gazety sportowej! – zaśmiałam się – No i masz rację, całkiem ładne ujęcie. Ale i tak w moim gabinecie prym będzie wiódł Iker. Za nim dopiero reszta ekipy. A teraz oddawaj mi aparat, bo nie mam się czym bawić!

Po skończonym treningu oczywiście podbiegł do nas Iker.
- No i jak dziewczyny? Podoba się wam w naszym „drugim domu”? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
- Tak! – przytaknęłyśmy zgodnie z Megan.
- Bardzo mnie to cieszy. I mam dla was kolejną propozycję!
- Zgadzamy się w ciemno! – wypaliła Meg, za co miałam ochotę zabić ją wzrokiem.
- Cudownie! Więc widzimy się wieczorem w naszym ulubionym klubie, robimy małą „piłkarską” imprezę. Wpadnie jeszcze kilku chłopaków z reprezentacji, no i Nuri z Łukaszem i Kubą. Zobaczycie prawdziwy hiszpański temperament!
Spojrzałam na Meg. Widziałam, że z całych sił stara się nie wybuchnąć nagłą, niespodziewaną radością. Impreza z Łukaszem oznaczała jedno – dzisiejszego popołudnia nie dopcham się do łazienki.
- A wiesz co? Bardzo chętnie. – uśmiechnęłam się do Casillasa – Musimy jak najlepiej wykorzystać ten pobyt w Madrycie, żeby potem mieć fajne wspomnienia!
- TAK! – wymsknęło się z piskiem mojej przyjaciółce – Znaczy się… Nareszcie balanga! Mam ochotę potańczyć!
- W takim razie moje drogie panie, widzimy się wieczorem. – Iker uściskał nas obie – Prześlę wam jeszcze dokładny adres klubu i godzinę imprezy.
Zebrałyśmy nasze rzeczy i udałyśmy w stronę wyjścia. Z twarzy Megan nie znikał szeroki uśmiech, który spowodowała perspektywa wieczoru – tego byłam pewna.
- No i co się tak szczerzysz? – szturchnęłam ją w bok.
- Impreza. Z ŁUKASZEM! I z tymi wszystkimi twoimi hiszpańskimi seksiakami! Czy ja umarłam, jestem w raju? Ale… W CO JA SIĘ UBIORĘ?!
Wybuchnęłam gwałtownym śmiechem. No tak, najbardziej banalny i najczęstszy kobiecy problem egzystencjalny – ubranie. Usiadłam na krawężniku przed Bernabeu, nie mogąc przestać się rechotać.
- Co w tym takiego śmiesznego?! – fuknęła oburzona Meg.
- Bo się spinasz! Wiesz dobrze, że jak się człowiek za bardzo stara to nic mu nie wychodzi. Idź do tego klubu na luzie, nie myśl o tym, żeby zrobić na nim jak najlepsze wrażenie, bo wtedy się coś rypnie. Zaufaj mi, trochę już żyję na tym świecie i wiele razy zrobiłam z siebie debila. – przewróciłam oczami – Ja nie mam zamiaru walczyć o Ikera czy Ser… kogokolwiek. – szybko się poprawiłam – Idę się dobrze bawić!
- Okej… Ale pomożesz mi coś wybrać z szafy, prawdaaaa?
- Dobrze uparciuchu! Ale najpierw idziemy coś zjeść, potem będziemy urządzać mini pokaz mody! – objęłam przyjaciółkę i ruszyłyśmy w stronę miasta.

***

Popołudnie upłynęło nam bardzo sympatycznie. Jak za dawnych, studenckich czasów szykowałyśmy się na wyjście, jednocześnie mając świadomość, że spotkamy facetów, którzy nam się podobają. Wróciły wspomnienia z naszej stancji w Warszawie. Najlepsze lata młodości!
Szybko ogarnęłam się do wyjścia i zwolniłam łazienkę dla Megan. Nigdy nie byłam wymagająca co do ubrań i wyglądu. Wybrałam tunikę, szorty i rzymianki. Lekki makijaż i spięte włosy – w końcu byłyśmy w gorącej Hiszpanii, nie chciałam, żeby „tapeta” spłynęła mi z twarzy. Korzystając z wolnej chwili, kiedy moja przyjaciółka urządzała sobie mini-spa, postanowiłam posurfować trochę po Internecie. Nadal intrygował mnie Sergio, nie potrafiłam usunąć go ze swoich myśli. Zaczęłam więc wyszukiwać informacji na temat jego poprzednich związków. Po odwiedzeniu kilku stron czułam, że dopadło mnie rozdwojenie jaźni. Z jednej strony Sergio będący bardzo rodzinnym i kochanym człowiekiem, dbający o zasady i dobre imię swoich bliskich. Z drugiej zaś strony Sergio-zazdrośnik, kontrolujący swoje kobiety, co chwilę ogłaszający nowy związek. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć, ale jednego byłam pewna – nie będę jego kolejną ofiarą.
- Megaaaaan! Wychodź z tej łazienki, spóźnimy się! – krzyknęłam do przyjaciółki, zamykając laptopa i zagłuszając swoje myśli – Szybciej gwiazdo!
- Idę, idę! – odkrzyknęła – I jak wyglądam? Może być? – zapytała, wchodząc do sypialni.
- Hmmm, bardzo ciekawa stylizacja. – złapałam się za brodę, udając znawcę mody – Legginsy podkreślające szczupłe i długie nogi. Bokserka i luźna bluzka, jednocześnie eleganckie i niezobowiązujące. No i te czerwone trampki, hit sezonu! Tak z pewnością wygląda dziewczyna piłkarza! – wyszczerzyłam się, a Meg parsknęła śmiechem.
- No to możemy ruszać. Piłkarskie dupeczki, nadchodzimyyyy! – odparła jak zwykle pewna siebie.

***

Klub okazał się być dokładnie takim, jak go sobie wyobrażałam. Z głośników sączyła się hiszpańska muzyka najróżniejszego rodzaju – od Shakiry po flamenco. Było idealnie. Nigdzie jeszcze nie widziałam Ikera, za to Meg od razu wypatrzyła Kubę i Łukasza. Nie zdążyłam nawet niczego powiedzieć, a już byłam ciągnięta za rękę w ich stronę.
- Cześć chłopaki! Jak miło was znowu widzieć! – zaczęła.
- Cała przyjemność po naszej stronie! – odpowiedział uśmiechnięty Łukasz, a ja chyba wreszcie zrozumiałam, dlaczego ona tak na niego leci – Już mamy dość naszego łamanego hiszpańskiego i ludzi, których nie możemy do końca zrozumieć.
- Oj tak… Człowiek tutaj zaczyna już myśleć po hiszpańsku. – westchnęłam – Ach, przepraszam, nie przedstawiłam się, Tosia jestem. – podałam dłoń piłkarzom.
- Kolejna rodaczka! Jak miło! – uradował się Kuba – To ciebie widzieliśmy pod hotelem, prawda?
- Winna! Przyznaję się, to byłam ja. – uśmiechnęłam się.
- Nie widziałaś gdzieś Casillasa? Powinien już być, a nigdzie go nie widać. – zapytał Błaszczu z uśmiechem cwaniaka.
- Nie. Ale pewnie niedługo Królewscy się tu zjawią. No przecież nie przepuściliby takiej imprezy!
I w tym momencie jak na zawołanie do klubu wpadła cała banda piłkarzy gotowych na to, żeby poniósł ich melanż. Iker od razu skierował się w naszą stronę, a razem z nim… Tak, nikt inny tylko Sergio Ramos.
- Długo czekacie? – zapytał, witając się z nami.
- Przed chwilą przyszłyśmy. – odpowiedziałam – No i od razu utworzył nam się tutaj mały polski obóz. – mrugnęłam.
- Ciekawe czy macie tak mocne głowy do picia jak my! – Łukasz był bardzo pewny siebie.
- To może to sprawdzimy? – nagle zza pleców Ikera odezwał się Ramos – Każdego drinka tego wieczora będziemy pić razem. Zobaczymy kto pierwszy wymięknie.
- Oho, to nie wróży nic dobrego. – pomyślałam.
- Powiedzmy, że damy mogą liczyć na taryfę ulgową. – dodał blondyn i podszedł do mnie – Nie mieliśmy okazji się sobie przedstawić kilka godzin temu. Sergio. – ucałował moją dłoń, a ja znowu zamarłam.
- Tosia. Miło mi. – odpowiedziałam, zachowując resztki zimnej krwi (ale jak tu mieć zimną krew przy gorących Hiszpanach!) – A to moja przyjaciółka Megan.
Ramos tak samo przywitał się z moją Sis i pocieszył mnie fakt, że jej prawdopodobnie też zmiękły nogi pod wpływem jego uroku. Umówmy się, ten facet wiedział jak działać na kobiety i doskonale umiał to wykorzystać. Ale nie ze mną te numery!
- To co, idziemy tańczyć? – zapytałam i po chwili pociągnęłam Ikera w stronę parkietu. Meg zrobiła to samo z Łukaszem, który najwidoczniej nie stawiał oporu.
Kuba i Sergio w tym czasie zaciekle o czymś dyskutowali. A może po prostu nie mogli się zrozumieć? Mniejsza z tym, ten wieczór zaczął się cudownie. Po tańcu przyszedł czas na drinka, potem kolejnego i jeszcze następnego. Alkohol szybko wyparowywał z krwi w tańcu, więc piliśmy coraz więcej, udowodniając, że mocne głowy mamy wpisane w nasz kod DNA. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam – w dodatku z ludźmi, których dopiero co poznałam. Wywijałam na parkiecie to z Ikerem, to z Karimem, czasami z Kubą i przypomniałam sobie jak wielką radość potrafi sprawić mi taniec – moja pasja, którą porzuciłam idąc na studia i wybierając nieco inną drogę życiową.

Tańczyłam z Kubą i już nieco szumiało mi w głowie, ale dzielnie trzymałam się na nogach, Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i usłyszałam krótkie „Odbijany!”. Znałam już ten głos. Ramos.
- Dlaczego mnie unikasz przez cały wieczór? – zapytał przyciągając mnie do siebie, a z głośników poleciała właśnie „Rabiosa” Shakiry.
- A dlaczego niby miałabym cię unikać? – zapytałam, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Cholera, mięśnie ze stali.
- Nie wiem. Boisz się mnie? – zapytał, mrużąc oczy.
- Boże, Sergio, większej głupoty chyba nie mogłeś wymyślić! Nie znamy się, tak? Więc logicznym jest, że czas spędzam tutaj z ludźmi, których znam. W większości. – ratowałam się.
- Ach, to dobrze… - uśmiechnął się i jeszcze mocniej mnie objął, kładąc mi ręce na biodra – Dobrze tańczysz, daj się ponieść muzyce.
No to dałam się ponieść. Muzyce i Ramosowi. Spojrzałam w stronę Meg, która wpatrywała się w nas zszokowana. Przypuszczam, że Sergio z boku musiał wyglądać obłędnie. Ten człowiek nie dość, że był nieziemsko atrakcyjny, to jeszcze taniec miał we krwi. I nie wiedziałam czy to alkohol, atmosfera czy hormony. Jedno było pewne. Miałam problem. Mój problem miał na imię Sergio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz