Siedziałam na trybunach, patrzyłam na trening Królewskich i nie
potrafiłam ogarnąć swoich myśli. Wzrokiem cały czas podążałam za Ramosem. Działał
na mnie jak jakiś dziwny magnez, od którego nie mogłam się odczepić. Owszem,
zawsze mi się podobał, jak zresztą spora część zawodników Realu, ale teraz miałam
ochotę się na niego rzucić. Równocześnie nadal facetem idealnym pozostawał dla
mnie Iker. Czułam się jak uwięziona między młotem a kowadłem, między uczuciami
a cielesnością.
- No pięknie. – usłyszałam od Megan.
- Hmmmm? – zapytałam, patrząc na nią nieprzytomnie.
- Wpatrujesz się w Ramosa jak nie przymierzając, sroka w gnat. Tylko
nie wiem czy Twój wzrok chce go pożreć czy zabić.
- Co? W jakiego Ramosa? – próbowałam nie okazywać żadnych emocji
związanych z blondasem – Zamyśliłam się po prostu i wzrok mi się zawiesił,
głupolu.
Urywając temat, wyjęłam aparat i zaczęłam pstrykać fotki Królewskim.
Nareszcie mogłam w pełni wykorzystać prezent, który dostałam od przyjaciół na
moje 25. urodziny – obiektyw dostosowany do fotografii sportowej. Muszę
przyznać, że sprawdzał się idealnie. Iker prezentował się w bramce nadzwyczaj
dobrze i udało mi się uwiecznić go na kilku naprawdę niezłych ujęciach. Byłam
szczęśliwa, że będę miała tak wyjątkową pamiątkę z pobytu z Madrycie. Po
Casillasie „pomęczyłam” trochę Karima, potem Xabiego, Cristiano, aż w końcu w
zasięgu mojego pola widzenia znalazł się Sergio. „Niech będzie, w końcu zawsze
go podziwiałam. Nie mogę zachowywać się jak jakiś dzikus tylko dlatego, że
długo nie miałam faceta, a ten akurat na mnie działa.” – pomyślałam. Jedno
zdjęcie, drugie, trzecie… Nagle Ramos zatrzymał się i zaczął patrzeć dokładnie
w moim kierunku. Puścił oczko i pobiegł dalej. A ja oczywiście akurat w tym momencie
nacisnęłam spust migawki, och! Po dłuższej chwili Meg wyrwała mi z rąk aparat.
- No pokaaaż! Cykasz te zdjęcia i cykasz, chcę zobaczyć!
Oddałam przyjaciółce moje „dziecko” (tak nazywałam swój ukochany
aparat, z którym nie rozstawałam się od 18. roku życia) i czekałam na uwagi.
- Jednak ten obiektyw był świetnym pomysłem na prezent! Musze
powiedzieć reszcie ekipy, że trafiliśmy w dziesiątkę! – cieszyła się jak
dziecko.
- Trafiliście. – przytaknęłam – Ale nawet nie chcę myśleć, ile was to
kosztowało.
- I nie myśl! Przecież dobrze zarabiamy! Jeszcze kilka wywiadów ze
znanymi sportowcami i dostanę awans w redakcji a wtedy to la bamba, będę
ustawiona idealnie! – odpowiedziała uśmiechnięta Megan, cały czas przeglądając
zdjęcia – O rety, jaki uroczy Iker! Koniecznie będziesz musiała wysłać mu te
fotki, są kochane!
- Wywołam je sobie i powieszę w antyramie w moim gabinecie. Będą mi przez
całe życie przypominać te wakacje… - rozmarzyłam się lekko.
- Jaki bojowy Karim! I Xabier! A Cristiano jaki uroczy uśmiech! –
przeżywała dalej – O… o żesz w mordę.
- Hmmm? Co? – zapytałam.
- Nie wiem jak ty to zrobiłaś. Jak trafiłaś z tym ujęciem. Ale do
cholery, Sergio Ramos jest tutaj seksiakiem stulecia! Moja gazeta zapłaciłaby
ci porządne pieniądze za to zdjęcie! – przyjaciółka pokazała mi dokładnie to
foto, którego się spodziewałam.
Owszem, było rewelacyjne. Było prawie idealne. Przystojny sportowiec w
swoim żywiole, spocony, włosy lekko opadają mu na czoło. Odgarnia je i
zawadiacko mruga w stronę fotografa. O Boże.
- Ach daj spokój! Te zdjęcia to moja pamiątka, a nie towar dla jakiejś
gazety sportowej! – zaśmiałam się – No i masz rację, całkiem ładne ujęcie. Ale
i tak w moim gabinecie prym będzie wiódł Iker. Za nim dopiero reszta ekipy. A
teraz oddawaj mi aparat, bo nie mam się czym bawić!
Po skończonym treningu oczywiście podbiegł do nas Iker.
- No i jak dziewczyny? Podoba się wam w naszym „drugim domu”? –
zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
- Tak! – przytaknęłyśmy zgodnie z Megan.
- Bardzo mnie to cieszy. I mam dla was kolejną propozycję!
- Zgadzamy się w ciemno! – wypaliła Meg, za co miałam ochotę zabić ją
wzrokiem.
- Cudownie! Więc widzimy się wieczorem w naszym ulubionym klubie,
robimy małą „piłkarską” imprezę. Wpadnie jeszcze kilku chłopaków z
reprezentacji, no i Nuri z Łukaszem i Kubą. Zobaczycie prawdziwy hiszpański temperament!
Spojrzałam na Meg. Widziałam, że z całych sił stara się nie wybuchnąć nagłą,
niespodziewaną radością. Impreza z Łukaszem oznaczała jedno – dzisiejszego
popołudnia nie dopcham się do łazienki.
- A wiesz co? Bardzo chętnie. – uśmiechnęłam się do Casillasa – Musimy
jak najlepiej wykorzystać ten pobyt w Madrycie, żeby potem mieć fajne
wspomnienia!
- TAK! – wymsknęło się z piskiem mojej przyjaciółce – Znaczy się…
Nareszcie balanga! Mam ochotę potańczyć!
- W takim razie moje drogie panie, widzimy się wieczorem. – Iker uściskał
nas obie – Prześlę wam jeszcze dokładny adres klubu i godzinę imprezy.
Zebrałyśmy nasze rzeczy i udałyśmy w stronę wyjścia. Z twarzy Megan
nie znikał szeroki uśmiech, który spowodowała perspektywa wieczoru – tego byłam
pewna.
- No i co się tak szczerzysz? – szturchnęłam ją w bok.
- Impreza. Z ŁUKASZEM! I z tymi wszystkimi twoimi hiszpańskimi
seksiakami! Czy ja umarłam, jestem w raju? Ale… W CO JA SIĘ UBIORĘ?!
Wybuchnęłam gwałtownym śmiechem. No tak, najbardziej banalny i
najczęstszy kobiecy problem egzystencjalny – ubranie. Usiadłam na krawężniku
przed Bernabeu, nie mogąc przestać się rechotać.
- Co w tym takiego śmiesznego?! – fuknęła oburzona Meg.
- Bo się spinasz! Wiesz dobrze, że jak się człowiek za bardzo stara to
nic mu nie wychodzi. Idź do tego klubu na luzie, nie myśl o tym, żeby zrobić na
nim jak najlepsze wrażenie, bo wtedy się coś rypnie. Zaufaj mi, trochę już żyję
na tym świecie i wiele razy zrobiłam z siebie debila. – przewróciłam oczami –
Ja nie mam zamiaru walczyć o Ikera czy Ser… kogokolwiek. – szybko się
poprawiłam – Idę się dobrze bawić!
- Okej… Ale pomożesz mi coś wybrać z szafy, prawdaaaa?
- Dobrze uparciuchu! Ale najpierw idziemy coś zjeść, potem będziemy
urządzać mini pokaz mody! – objęłam przyjaciółkę i ruszyłyśmy w stronę miasta.
***
Popołudnie upłynęło nam bardzo sympatycznie. Jak za dawnych,
studenckich czasów szykowałyśmy się na wyjście, jednocześnie mając świadomość,
że spotkamy facetów, którzy nam się podobają. Wróciły wspomnienia z naszej
stancji w Warszawie. Najlepsze lata młodości!
Szybko ogarnęłam się do wyjścia i zwolniłam łazienkę dla Megan. Nigdy
nie byłam wymagająca co do ubrań i wyglądu. Wybrałam tunikę, szorty i
rzymianki. Lekki makijaż i spięte włosy – w końcu byłyśmy w gorącej Hiszpanii,
nie chciałam, żeby „tapeta” spłynęła mi z twarzy. Korzystając z wolnej chwili,
kiedy moja przyjaciółka urządzała sobie mini-spa, postanowiłam posurfować
trochę po Internecie. Nadal intrygował mnie Sergio, nie potrafiłam usunąć go ze
swoich myśli. Zaczęłam więc wyszukiwać informacji na temat jego poprzednich
związków. Po odwiedzeniu kilku stron czułam, że dopadło mnie rozdwojenie jaźni.
Z jednej strony Sergio będący bardzo rodzinnym i kochanym człowiekiem, dbający
o zasady i dobre imię swoich bliskich. Z drugiej zaś strony Sergio-zazdrośnik,
kontrolujący swoje kobiety, co chwilę ogłaszający nowy związek. Nie wiedziałam,
co mam o tym wszystkim myśleć, ale jednego byłam pewna – nie będę jego kolejną
ofiarą.
- Megaaaaan! Wychodź z tej łazienki, spóźnimy się! – krzyknęłam do
przyjaciółki, zamykając laptopa i zagłuszając swoje myśli – Szybciej gwiazdo!
- Idę, idę! – odkrzyknęła – I jak wyglądam? Może być? – zapytała,
wchodząc do sypialni.
- Hmmm, bardzo ciekawa stylizacja. – złapałam się za brodę, udając
znawcę mody – Legginsy podkreślające szczupłe i długie nogi. Bokserka i luźna
bluzka, jednocześnie eleganckie i niezobowiązujące. No i te czerwone trampki,
hit sezonu! Tak z pewnością wygląda dziewczyna piłkarza! – wyszczerzyłam się, a
Meg parsknęła śmiechem.
- No to możemy ruszać. Piłkarskie dupeczki, nadchodzimyyyy! – odparła jak
zwykle pewna siebie.
***
Klub okazał się być dokładnie takim, jak go sobie wyobrażałam. Z
głośników sączyła się hiszpańska muzyka najróżniejszego rodzaju – od Shakiry po
flamenco. Było idealnie. Nigdzie jeszcze nie widziałam Ikera, za to Meg od razu
wypatrzyła Kubę i Łukasza. Nie zdążyłam nawet niczego powiedzieć, a już byłam
ciągnięta za rękę w ich stronę.
- Cześć chłopaki! Jak miło was znowu widzieć! – zaczęła.
- Cała przyjemność po naszej stronie! – odpowiedział uśmiechnięty
Łukasz, a ja chyba wreszcie zrozumiałam, dlaczego ona tak na niego leci – Już mamy
dość naszego łamanego hiszpańskiego i ludzi, których nie możemy do końca
zrozumieć.
- Oj tak… Człowiek tutaj zaczyna już myśleć po hiszpańsku. –
westchnęłam – Ach, przepraszam, nie przedstawiłam się, Tosia jestem. – podałam dłoń
piłkarzom.
- Kolejna rodaczka! Jak miło! – uradował się Kuba – To ciebie
widzieliśmy pod hotelem, prawda?
- Winna! Przyznaję się, to byłam ja. – uśmiechnęłam się.
- Nie widziałaś gdzieś Casillasa? Powinien już być, a nigdzie go nie
widać. – zapytał Błaszczu z uśmiechem cwaniaka.
- Nie. Ale pewnie niedługo Królewscy się tu zjawią. No przecież nie
przepuściliby takiej imprezy!
I w tym momencie jak na zawołanie do klubu wpadła cała banda piłkarzy
gotowych na to, żeby poniósł ich melanż. Iker od razu skierował się w naszą
stronę, a razem z nim… Tak, nikt inny tylko Sergio Ramos.
- Długo czekacie? – zapytał, witając się z nami.
- Przed chwilą przyszłyśmy. – odpowiedziałam – No i od razu utworzył nam
się tutaj mały polski obóz. – mrugnęłam.
- Ciekawe czy macie tak mocne głowy do picia jak my! – Łukasz był
bardzo pewny siebie.
- To może to sprawdzimy? – nagle zza pleców Ikera odezwał się Ramos –
Każdego drinka tego wieczora będziemy pić razem. Zobaczymy kto pierwszy
wymięknie.
- Oho, to nie wróży nic dobrego. – pomyślałam.
- Powiedzmy, że damy mogą liczyć na taryfę ulgową. – dodał blondyn i
podszedł do mnie – Nie mieliśmy okazji się sobie przedstawić kilka godzin temu.
Sergio. – ucałował moją dłoń, a ja znowu zamarłam.
- Tosia. Miło mi. – odpowiedziałam, zachowując resztki zimnej krwi
(ale jak tu mieć zimną krew przy gorących Hiszpanach!) – A to moja przyjaciółka
Megan.
Ramos tak samo przywitał się z moją Sis i pocieszył mnie fakt, że jej
prawdopodobnie też zmiękły nogi pod wpływem jego uroku. Umówmy się, ten facet
wiedział jak działać na kobiety i doskonale umiał to wykorzystać. Ale nie ze
mną te numery!
- To co, idziemy tańczyć? – zapytałam i po chwili pociągnęłam Ikera w
stronę parkietu. Meg zrobiła to samo z Łukaszem, który najwidoczniej nie
stawiał oporu.
Kuba i Sergio w tym czasie zaciekle o czymś dyskutowali. A może po
prostu nie mogli się zrozumieć? Mniejsza z tym, ten wieczór zaczął się
cudownie. Po tańcu przyszedł czas na drinka, potem kolejnego i jeszcze następnego.
Alkohol szybko wyparowywał z krwi w tańcu, więc piliśmy coraz więcej,
udowodniając, że mocne głowy mamy wpisane w nasz kod DNA. Nie pamiętałam, kiedy
ostatnio tak dobrze się bawiłam – w dodatku z ludźmi, których dopiero co
poznałam. Wywijałam na parkiecie to z Ikerem, to z Karimem, czasami z Kubą i przypomniałam
sobie jak wielką radość potrafi sprawić mi taniec – moja pasja, którą
porzuciłam idąc na studia i wybierając nieco inną drogę życiową.
Tańczyłam z Kubą i już nieco szumiało mi w głowie, ale dzielnie
trzymałam się na nogach, Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i usłyszałam
krótkie „Odbijany!”. Znałam już ten głos. Ramos.
- Dlaczego mnie unikasz przez cały wieczór? – zapytał przyciągając
mnie do siebie, a z głośników poleciała właśnie „Rabiosa” Shakiry.
- A dlaczego niby miałabym cię unikać? – zapytałam, kładąc dłonie na
jego klatce piersiowej. Cholera, mięśnie ze stali.
- Nie wiem. Boisz się mnie? – zapytał, mrużąc oczy.
- Boże, Sergio, większej głupoty chyba nie mogłeś wymyślić! Nie znamy
się, tak? Więc logicznym jest, że czas spędzam tutaj z ludźmi, których znam. W
większości. – ratowałam się.
- Ach, to dobrze… - uśmiechnął się i jeszcze mocniej mnie objął,
kładąc mi ręce na biodra – Dobrze tańczysz, daj się ponieść muzyce.
No to dałam się ponieść. Muzyce i Ramosowi. Spojrzałam w stronę Meg,
która wpatrywała się w nas zszokowana. Przypuszczam, że Sergio z boku musiał
wyglądać obłędnie. Ten człowiek nie dość, że był nieziemsko atrakcyjny, to
jeszcze taniec miał we krwi. I nie wiedziałam czy to alkohol, atmosfera czy
hormony. Jedno było pewne. Miałam problem. Mój problem miał na imię Sergio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz